Wszyscy mieliśmy nadzieję, że EURO 2012 zmieni polską piłkę, organizowano w sprawie kondycji polskiej piłki specjalny okrągły stół, któremu patronował Jan Krzysztof Bielecki, czyli najbliższa premierowi osoba. Potem było wiele debat na temat korupcji, a teraz przyszedł czas na debatowanie o bezpieczeńsrtwie na polskich stadionach. NIe ma rady, porozmawiajmy zatem choćby o tym od jutra tylko 400 dni do pierwszego meczu a wygląda na to, że do mistrzostw przygotowali się wyłącznie kibice. Dużo adrenaliny, emocje i bojowość warta dużo większej sprawy. Także kibice (a raczej kibole) poczuli słabość państwa, straszliwą jego nieskuteczność pod rządami PO. Nie może być inaczej, nie jest tajemnicą stan finansów policji, wiedzą o braku logistyki i pieniędzy na rozpoznanie grup przestępczych. Przy okazji EURO nie zrobiono nic, bo oddać stadiony zwykłym ludziom. Premier własnie się ocknął, że EURO to nie tylko wizyty na budowach stadionów, ale jeden z najtrudniejszych problemów: zapewnienie bezpieczeństwa setkom tysięcy obywateli. Kompromitacja rządu w negocjacjach z PZPN na pewno nie budowała przekonania o skuteczności odpowiedzialnych za Euro ministra sportu czy mnistra spraw wewnętrznych, a Jan Krzysztof Bielecki sportowo-okrągłosołowego ciężaru nie udźwignął.
Gdyby nie budowy stadionów, to pewnie zapomnielibyśmy o czekających nas wizytach kibiców z innych europejskich krajów. Ostatnie wydarzenia niosą jednak nadzieję, że za kilka tygodni człowiek z maczetą w samochodzie nie będzie uważany przez policję za ogronika.
